– Nie dam rady! Poddaje się! – wyrzuciła z siebie jak karabin maszynowy i trzepnęła myszką w blat biurka.
– Co jest? Znowu Leśniczy napisał?- zapytałam pełna złych obaw o klienta, który zażyczył sobie w wc fototapetę z lasem i miejsce na leśny odświeżacz powietrza. Podobno na poprawę perystaltyki jelit.
– Możesz mi przypomnieć dlaczego wzięłam ten projekt?- rzuciła przecierając zmęczone oczy.
– Bo lubisz stare kamienice, facet wydawał się sympatyczny a Ty miałaś dobry dzień- spełniłam jej prośbę, pomijając fakt, że nie miała wyboru.
– Wiesz którą mu robię wersję tej łazienki? Siódmą! Siód-mą! A zaczęliśmy w tamtym tygodniu- oznajmiła, choć doskonale wiedziałam jak z każdym kolejnym mailem traci entuzjazm.
– Ale w czym jest problem? Nic mu sie nie podoba? Ma zmienne nastroje?- zapytałam zza laptopa.
– W sumie nie. Jest miły, kulturalny, niby wiem o co mu chodzi, wiem jak ma to wyglądać … ale chyba nie ma między nami chemii, jeśli wiesz o czym mówię- zmartwiła się i spięła włosy ołówkiem.
– Wiem, to trochę komplikuje sprawę. Ty się naharujesz, a on będzie udawał, że jest zadowolony – ogłosiłam swoje mądrości sięgając po zimną już kawę.
– Przecież nie rozwiążę z nim umowy, bo nie nadajemy na tych samych falach- bardziej zapytała niż powiedziała.
– Pamiętasz co mówił Wielki Szu? -uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego wykładowcy, który nie przebierał w słowach- Z projektowaniem jest jak z pierdzeniem…
– … Na sile i tak gowno z tego wyjdzie- zaśmiała się, zapominając na moment, ze jest piatek godzina 19:00 a my jesteśmy jeszcze w lesie. Znaczy ona. Ja walczyłam z ustawieniem mebli w salono-jadalnio-sypialnio-gabinecie.- Tylko jak ja mu to powiem?
– Jak tam Twój ulubiony klient? Zaistrzyło miedzy Wami?-zapytałam ją dwa tygodnie później, wypatrując z nadzieją Pana Kanapkę.
– Taa jak widelec w mikrofalówce- odpowiedziała zalewając wrzątkiem kawę- Boję się otwierać skrzynkę, bo wczoraj wysłałam mu czwartą wersje salonu. Poprzedni był zbyt poetycki- dodała rozglądajac sie po kuchni.
– Znaczy co? – podałam jej słoik, który czasowo robił za cukiernice i przypominając sobie, że ostatnia tapeta w łazience była zbyt polityczna z powodu brzóz, które przedstawiała- Za pięknie?
– Wręcz przeciwnie, sama tragedia i dramat- uśmiechnęła się, choć wiedziałam, ze męczy się jak organista na kacu- Zobaczmy co dziś jest nie tak-powiedziała i sięgnęła po telefon, aby sprawdzić pocztę.
– Bardzo jest źle?- zapytałam widząc wyraz kompletnego zaskoczenia na jej twarzy.
– W zasadzie…- zaczęła- Chce rozwiązać umowę.
– Co? Jak to? Dlaczego?- zapytałam głupio jakbyśmy przed chwila rozmawiały o kimś innym.
– Pisze, że dziękuje za współpracę, ale czuje że- uśmiechnęła sie do telefonu- Nie ma miedzy nami chemii.