ProstyPlan na Bloglovin- śledź (go) po kaszubsku
Uwielbiam jeździć na budowę. Uwielbiam twórczy nieład i kompletna demolkę na początku. Uwielbiam wchodzić do tego ogarniętego w chaosie, pyle i hałasie kosmicznego świata. Pokryte gładzią twarze, blask lamp halogenowych jak na czerwonym dywanie, okropna kawa pita na prowizorycznej sofie ze styropianu i coś co uwielbiam obsesyjnie- teksty wykonawców. Nie ma drugiej tak optymistycznie nastawionej do swojej pracy i krytycznie do konkurencji grupy zawodowej. Dla prawdziwego budowlańca nie ma z niczym problemu. On wie co dla Ciebie najlepsze, każdą robotę robi jak dla siebie a projekty to niepotrzebne zawracanie głowy. Zna też odpowiedz na wszystkie pytania, a że woli robić niż gadać to każde słowo jest na wagę złota. Bo prawdziwy budowlaniec to budowlaniec złotousty.
Jako kobieta, początkująca architektka, młodsza od fachowców o prawie 30 lat byłam przyjmowana przez wykonawców z pewną pobłażliwością. Wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy na buchającą testosteronem budowę, przychodzi dziewczyna w wieku córki Pana Henia z jakimiś niezrozumiałymi hieroglifami, sprawdza kąty, mierzy świeżo postawione ścianki i jeszcze mówi fachowcom (co to od 20 lat kładą płytki), że to nie tak miało być. No śmiech na sali i czysta abstrakcja.
A śmiesznie było prawie zawsze.
- Wujek dobra rada
Stoję sobie w łazience i patrzę jak urzeczona na świeżo położone płytki w kolorze wściekłej jak Doda w kiblu z Szulim czerwieni. Ładne to to, ale miało być na biało. Taka tam pomyłeczka. Wołam więc Pana Stasia, wyjaśniam to drobne nieporozumienie i pytam co on w tej sytuacji zamierza zrobić. Pan Stasiu chwilę się zawiesza jak Windows 95, otwiera usta i rzecze: Zawsze znajdzie się rada, choć nie każda się nada.
2. Ważne czy nie ważne
Długo wyczekiwana końcówka prac. Na budowę zajechał stolarz i sprawdza ścianki pod montaż szafy wnękowej. Przykłada poziomice, mierzy, notuje, znów przykłada, drapie się po głowie, sapie, stęka. No przeżywa katusze, coś mu tam nie gra ewidentnie. W końcu nie wytrzymuje i z miną świadczącą o bliskiej apokalipsie mówi do stojącego obok Pana Kazia:
– Nie zmieszczę się. Krzywo tą ściankę postawiliście.
Na co Pan Kaziu, chodząca oaza spokoju, odpowiada: – Nie ważne czy prosto, nie ważne czy krzywo, ważne żeby było równo
3. Żono moja
Szef ekipy, złoty człowiek zawsze z anielską cierpliwością wysłuchiwał moich pretensji na jakość pracy jego ekipy. Tłumaczył, pocieszał, obiecywał i przytakiwał. Jak było już bardzo źle, wspinał się na wyżyny swojej elokwencji i dyplomacji i mówił, że pięknie wyglądam jak się złoszczę. Którego dnia jednak nie wytrzymał i po tyradzie pod tytułem „Przecież w projekcie zaznaczyłam inaczej” stanął w progu pokoju, spojrzał na mnie w zamyśleniu i powiedział: – Przy Pani czuję się jak w domu z żoną. Kochana z Pani kobita, ale strasznie upierdliwa.
4. I żółte papiery
Rozmawiam sobie z Panem „Ale Pani wymyśliła” Elektrykiem odnośnie gniazdek w kuchni. Widzę, że coś nie gra, czegoś brakuje, coś jest nie w tym miejscu co być powinno, więc pytam czy ma projekty, które mu przekazałam dwa tygodnie temu. Pan Elektryk rozejrzał się nieco zdezorientowany po swoim tymczasowym lokum, zawiesił wzrok na stosie styropianu robiącym za stolik i z niemałą satysfakcją wyciągnął papiery spod kubków po kawie. Pytam go więc czy chociaż przeglądał to co dla niego przygotowałam, bo to co widzę na ścianie nijak się ma do tego co widzę na papierze. Na co on, nie pozostawiając mi żadnych złudzeń do sensu zarywania nocy przed komputerem: -Eeee…. ja tam projektów nie czytam, bo ja mam dysleksję.
5. Ju ken stend ander maj ambrela, ela, ela
Wpadam na budowę i widzę, że Pan Mieciu z młodym pomocnikiem walczą z jakąś wystającą ze ściany rurą. Wyrwać ją chcą jak Huber Urbański młode studentki na placu Zbawiciela. Siłują się i siłują, a ona ani drgnie. No sterczy tak i koniec kropka. Wokół zebrał się mały tłumek gapiów złożony z glazurnika, mnie i klienta i tak sobie oglądamy to widowisko. Tylko popcornu brakuje. W końcu pomocnik pełen rezygnacji obwieszcza najstraszliwszą z prawd:
– Szefie, tego się chyba nie da…
Pan Mieciu odpalił fajka, spojrzał na młodego z rozbawieniem i rzekł: -Nie da to się wyciągnąć parasola z dupy, jak jest otwarty.
6. Głupi i głupszy
Patrzymy sobie z Panem Jurkiem na gniazdko elektryczne, które wyrosło niewiadomo skąd na środku ciemnoszarej ściany. Dziwne zjawisko, bo żadne z nas nie widzi sensu istnienia tego cuda w tym miejscu. W końcu wołamy elektryka:
– Panie Mirku, co to to to? I po co?
– Klient chciał to zrobiłem.
-Ale do czego to ma służyć? Bez sensu kompletnie. I jak to wygląda?
-Ja tam nie wiem. Głupi nie zauważy, a mądry się nie odezwie.
I jak ich nie kochać? ;-) Wasi wykonawcy też Wam tak ubarwiają pracę?