ProstyPlan na Bloglovin- śledź (go) po kaszubsku
Jak wiadomo, jeśli czegoś nie ma w internecie to to nie istnieje. Skoro można się przez internet wyspowiadać to czemu nie leczyć? Jakiś czas temu kilku blogerów lajfstajlowych wzięło udział w ciekawej akcji marketingowej jednej z przychodni lekarskiej. Mieli za zadanie na podstawie wymyślonych objawów odnaleźć w wyszukiwarce (i na forach) odpowiedzi na temat ich domniemanej choroby. Objawy dość popularne i uniwersalne: kaszel, wysypka, ból stawów. Diagnoza Internetów? Szkarlatyna, rumień, łuszczyca, borelioza, białaczka. Do wyboru, do koloru jak w TV Mango. Ale to nie dziwi skoro teraz przez internet można zrobić sobie nawet test ciążowy. I nawet nie trzeba mieć pipetki. Nie wiem jaka jest dokładność takiego testu, ale mi wskazał wynik pozytywy. Nie wskazał niestety ojca. Wysyp samozwańczych ekspertów od wszystkiego nie dotyczy jednak tylko branży medycznej. W dobie internetu i mnogości grup dyskusyjnych można doradzać w każdej dziedzinie w myśl zasady „nie wiem to się wypowiem”.
A branża wnętrzarska nie jest w tym odosobniona. Tylko pobieżnie przejrzałam pierwsze z brzegu posty na FB (który od pewnego czasu dzielnie wspiera wujka Google w edukowaniu Polaków). Nadmiar pomysłów, porad i inspiracji bucha tam jak testosteron na wiosnę. Rozwiązać można każdy problem wnętrzarski, a rzesza ekspertów nie pozostawi Cię bez wsparcia. Choćby duchowego.
Wszystkie sprawy beznadziejne załatwiane są od ręki. W podniosłej atmosferze, szybko i co najważniejsze za darmo. A jeśli coś jest za darmo to się nie wybrzydza, tylko bierze co dają. Poruszanie się w tym świecie jest dość proste, nawet jeśli jesteś nowicjuszem i nie masz zbyt dużej wiedzy. Najważniejsze, aby w miarę cyklicznie powtarzać te same rady. Nie zwracaj zbyt dużej wagi co do prezentowanego problemu czy wnętrza. To nieistotne. Wszystko da się naprawić w kilku prostych krokach. Szybka ściąga dla początkujących. Wdzięczność Internetu mierzona jest w lajkach, co buduje w tej społeczności Twoja pozycję. Ale musisz być szybki. Problemy mnożą się jak koty w marcu pod moim balkonem i nie ma czasu do namysłu. Najlepiej, więc przygotuj sobie kilka gotowych odpowiedzi i będziesz wklejać je niezależnie od wątku:
- „Całkiem ok. Kilka dodatków i będzie naprawdę super. Fioletowe poduszki, albo limonkowe zasłony. Sama tak mam i jest ekstra!”
- „Trochę to wszystko za ciemne. Ja bym pomalowała na biało. I dała jakieś kolorowe dodatki”
- „Trochę nudnawo. Rozweseliłabym to jakąś naklejką. Ostatnio widziałam oryginalną „Kuchnia jest sercem domu”, albo „W tym domu kochamy, wybaczamy, mamy marzenia, śmiejemy się…”
- „Brakuje przestrzeni. Dałabym lustro w poziomie i jakieś rameczki ze zdjęciami na przykład białe. Fajnie też wygląda ściana z cegieł, ja mam taką tapetę w cegiełki i z daleka wygląda jak prawdziwa”
- „Beznadzieja, chyba niewiele tu pomoże, ale dorzuciłabym jakieś kwiaty. Na przykład bambusa”
Najlepszą strategią jest wyrażenie dezaprobaty połączone z fachowym słownictwem, a nawet udzielenie pociechy tym najbardziej zdemotywowanym. Dużą wiarygodność zyskasz, jeśli powołasz się na przykład z własnego mieszkania (można udawać, ale ciii….), ewentualnie swoich znajomych (ale tylko w tym negatywnym kontekście). Ale jeśli chcesz wznieść się na wyżyny internetowego fejmu i zyskać uznanie grupowiczek pochwal się zdjęciem upolowanej poduszki/ lampionu/ narzutki/ kubeczka ze spodkiem z Biedronki lub innego Lidla. Niezdrową zawiść budzą tez zdjęcia starej komody z targu staroci dzielnie taszczone przez styranego męża.
I pamiętaj o jednej kluczowej zasadzie. Nigdy nie wystawiaj swojego medycznego lub wnętrzarskiego problemu na żer grupy. Diagnoza Internetów jest zawsze taka sama. Czeka Cię rychła śmierć.